Modlitwa różańcowa jest modlitwą człowieka za człowieka, … jest modlitwą za wszystkich ludzi świata i historii, żywych i umarłych, powołanych do tworzenia wraz z nami Ciała Chrystusa i do stania się wraz z Nim współdziedzicami chwały Ojca
(bł. Jan Paweł II)
Pragnę dziś zatrzymać się przy słowach pozostawionych nam przez Sługę Bożego Jana Pawła II: „…Różaniec to skarb, który trzeba odkryć... Modlitwa tak łatwa, a równocześnie tak bogata, naprawdę zasługuje, by wspólnota chrześcijańska ponownie ją odkryła” (RVM 43).
Ojciec Święty w swoim przesłaniu mówi o różańcu jako skarbie, który został zatracony, zagubiony, rozmieniony, nieco zapomniany i wzywa wspólnotę chrześcijańską, aby na nowo odkryła modlitwę różańcową, przywróciła jej dawny blask, w pełni korzystała z jej mocy.
Wymaga to od poszukujących podjęcia pewnego trudu, wysiłku, wewnętrznego przekonania się do poszukiwań, a także uzbrojenia się w cierpliwość w razie niepowodzeń. Zatem, aby nie zatrzymać się tylko na zewnętrznych deklaracjach czy szczerych, ale płytkich i krótkotrwałych pragnieniach, musimy poznać wartość i naturę skarbu, który chcemy odkryć. Modlitwa różańcowa zrodziła się w konkretnym kontekście historii Kościoła i została szczegółowo opisana w bardzo licznych dokumentach Stolicy Apostolskiej. Oto jak ukazują one różaniec.
Różaniec jest skuteczną bronią wobec zła, które rodzi się wewnątrz Kościoła
Kiedy fala zła zaczyna wzrastać w sercu wierzącego człowieka, w chrześcijańskich rodzinach, parafiach, rozlewa się na wspólnotę Kościoła i niszczy go od wewnątrz, wówczas trzeba stanąć do walki i postawić tamę złu, o czym często przekonywał nas Jan Paweł II. To nie jest walka na niby, lecz zażarta wojna, która toczy się codziennie na płaszczyźnie naszego serca, w naszych rodzinach (por. Łk 12,53), parafiach i środowiskach naszego życia. Wielu gorliwców podejmuje taką walkę i odnosi znaczące zwycięstwa. Zdarza się również, że część z nich wpada po jakimś czasie w zastawione przez diabła pułapki pychy, samozadowolenia, próżnej chwały; stają oni wówczas do bezsensownej walki ze wspólnotą Kościoła, w której zrodzili się do Nowego Życia.
Tak było w czasach św. Dominika (+1221), którego uznaje się za ojca modlitwy różańcowej, co potwierdziło od czasów Aleksandra IV (+1261 r.) trzydziestu dziewięciu papieży w dwustu czterdziestu dokumentach (bulle, dekrety, encykliki). Zmorą Kościoła tamtych czasów byli tzw. albigensi (od miasta Albi w południowej Francji, które było ich centrum). Ludzie ci, chcąc postawić tamę złu, które na długi czas zagnieździło się w Kościele i niszczyło go od wewnątrz, odnosili spore sukcesy. Magia zwycięstw tak oczarowała ich serca, że po pewnym czasie całkowicie odcięli się od Kościoła katolickiego, wmawiając sobie i wszystkim wokół, że od nich zaczyna się nowa era Kościoła. W ich nauce dominował skrajny pesymizm: wszystko, co jest na świecie, uważali za złe, ponieważ - jak nauczali - świat materialny jest dziełem diabła. Zalecali więc całkowite wyrzeczenie się dóbr materialnych, zakazywali małżeństwa i posiadania potomstwa (był to, według nich, największy grzech). Ideałem albigensa był człowiek, który wyrzekł się nie tylko dóbr materialnych, ale nawet jedzenia i picia, co oczywiście prowadziło go do śmierci; uważali to za największe poświęcenie i nazywali takiego człowieka męczennikiem. Nauka ta zmierzała w oczywisty sposób do zagłady społeczeństwa, a była nie tylko bałamutnie głoszona, ale także wymuszana. Opornych najzwyczajniej mordowano, „oczyszczając” ich przez spalenie lub zamurowanie żywcem. Ówczesny Kościół próbował na różne sposoby przeciwdziałać temu niebezpieczeństwu. Papież Leon XIII, określony przez Jana Pawła II w Liście Rosarium Virginis Mariae jako Papież Różańca, tak opisywał ten nieszczęśliwy czas, z perspektywy kilku wieków później: „Nie ma wśród was, Czcigodni Bracia, nikogo, kto by nie wiedział, ile trudności i bólu sprawili Kościołowi heretycy albigensi pod koniec XII wieku... Przeciwko tak straszliwym wrogom wzbudził Pan, jak wiecie, wielce świętego męża i założyciela Zakonu Dominikanów. On to mocą prawdziwej nauki, przykładami cnót i wielkim darem apostolskim zaczął walczyć pełen ducha za Kościół katolicki, ale nie siłą oręża, ale modlitwą, którą pierwszy wprowadził pod nazwą Różańca świętego.” ( z encykliki Leona XIII, Supremi apostolatus). To właśnie podczas misji św. Dominika narodziła się modlitwa różańcowa, kiedy w czasie jednej z wypraw, w Prouille, pomimo żarliwości, postów i modlitw, rezultaty były bardzo nikłe. Gdy św. Dominik skarżył się, że jego starania nie przynoszą owoców, wówczas zjawiła się Matka Boża i poleciła mu, aby nie tylko głosił kazania, lecz połączył je z odmawianiem modlitwy Zdrowaś Maryjo, czyli Pozdrowieniem anielskim. Dominik posłuchał Maryi, głosił Słowo i pozdrawiał Matkę Bożą; stąd chyba najstarsze dokumenty Kościoła określają modlitwę różańcową terminem Salitationes (pozdrowienia). W 1213 r. pod Muret w południowej Francji odniesione zostało zwycięstwo nad albigensami. Od XV wieku zaczęto je przypisywać wstawiennictwu Matki Bożej. Z biegiem czasu przyjęła się nazwa Psałterz NMP, co związane było z odmawianiem 150 Zdrowaś Maryjo (tyle jest Psalmów w Piśmie świętym) i 15 Ojcze nasz.
Różaniec zatem jest bardzo skuteczną bronią przeciwko złu, które rodzi się wewnątrz wspólnoty Kościoła. Należy zapytać, jakie to zło niszczy Kościół od wewnątrz? Odpowiedź na tak postawione pytanie odnajdujemy w Chrystusowej Ewangelii: „… z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd (rozpusta), kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość (zachłanność), wyuzdanie (rozpasanie), przewrotność (niegodziwość), podstęp, zazdrość, obelgi (bluźnierstwo), pycha, głupota” (Mk 7, 21-23).
Różaniec czerpie swoją moc i rozwija się dzięki Chrystusowej Ewangelii
Jest rok 1409. Do opactwa kartuzów (zgromadzenie założone w 1084 r. przez św. Brunona z Kolonii jako odłam benedyktynów) w Trewirze zgłasza się Dominik Helion (1384-1460), znany z historii jako bł. Dominik z Prus. Pochodził on z Pomorza, studiował w Akademii Krakowskiej, prowadząc bardzo burzliwe i niemoralne życie. Przełożony wspólnoty, bł. Adolf z Essen, człowiek mądry i pobożny, przyciągał wielu wędrowców do opactwa kartuzów w Trewirze. Dominik zostaje przyjęty do wspólnoty mnichów, jednak dawne życie daje o sobie znać. Bł. Adolf z Essen, jako wytrawny mistrz życia duchowego, dostrzega niepokój u młodzieńca, dlatego zaleca mu, jako ćwiczenie duchowne, odmówienie 50 Zdrowaś Maryjo. Dominik podejmuje modlitwę, która jednak wydaje mu się zbyt monotonna i nudna. Prosi mistrza, aby pozwolił po każdym Zdrowaś Maryjo wstawiać tzw. klauzule, czyli krótkie refleksje czerpane z Ewangelii. Taki sposób modlitwy kształtuje się w opactwie trewirskim w latach 1410-1439 i szybko się rozprzestrzenia. Pomysł łączenia Zdrowaś Maryjo z ewangelicznymi wydarzeniami przyczynia się do odkrycia nowego źródła mocy. Doświadcza jej w pierwszym rzędzie sam Dominik, który z powodu hulaszczego życia i długów musi uciekać z Krakowa, a teraz staje się uczestnikiem przemiany duchowej. Bł. Adolf z Essen, znając historię jego życia, powierza mu funkcję ekonoma klasztoru, którą Dominik wzorowo sprawuje, doprowadzając do jego rozkwitu. Z owej ewangelicznej mocy różańca korzystać będzie od tej pory niezliczona rzesza ludzi.
Idąc wytyczonym przez bł. Dominika z Prus i bł. Adolfa z Essen szlakiem, dominikanin, bł. Alan de la Roche (de Rupe) (1428-1475) opracowuje nową wersję modlitwy różańcowej, dzieląc ją na trzy części: radosną (biała), bolesną (czerwona), chwalebną (złota) i przyporządkowując każdej z nich pięć wydarzeń z życia Jezusa i Maryi (tajemnic). Czternaście przypomina te, które znamy dziś, piętnasta zaś poświęcona była rozważaniom Apokalipsy św. Jana. Bł. Alan był niezmordowanym propagatorem różańca. Zachęcał wszystkich, ogłaszając 15 obietnic dla odmawiających różaniec, które w objawieniu otrzymał od Matki Bożej.
Sto lat później w breve papieża Piusa V Consueverunt Romani Pontifices z 1568 roku została zatwierdzona dzisiejsza forma różańca z tajemnicą Ukoronowania NMP. W 2002 r. Jan Paweł II poszerzył różaniec o pięć nowych tajemnic, nazywając je tajemnicami światła. Ewangelicznym szlakiem podążała niezliczona rzesza mistrzów modlitwy różańcowej. Cenne ich odkrycia były skrupulatnie pokazywane całemu Kościołowi w licznych dokumentach papieskich, a papież Paweł VI w adhortacji Marialis cultus wydobył jakby ich esencję, określając modlitwę różańcową „streszczeniem całej Ewangelii”, „modlitwą ewangeliczną”, „modlitwą chrystologiczną”, „modlitwą kontemplacyjną” (zob. Marialis cultus nr 42-47).
Modlitwa różańcowa chroni przed złem, które zagraża Kościołowi z zewnątrz
Inne wydarzenie historyczne pokazuje, że modlitwa różańcowa chroni przed złem, które zagraża nam z zewnątrz. Była niedziela, 7 października 1571 roku; według, wtedy jeszcze juliańskiego, kalendarza pierwsza niedziela miesiąca, szczególnie poświęcona przez dominikańskich czcicieli Matki Bożej – Pani Różańca Świętego. Pod Lepanto, w Zatoce Korynckiej, broniąca chrześcijańskiej Europy flota chrześcijańska zgromadziła 208 okrętów i 65 tysięcy żołnierzy. Przeciw niej stanęło 230 okrętów tureckich i około 80 tysięcy żołnierzy. W zgodnej ocenie znawców tematu flocie chrześcijańskiej nie dawano najmniejszych szans w starciu z lepiej uzbrojoną, wyszkoloną i bardziej nowoczesną flotą turecką. Na wiele tygodni przed bitwą z dalekiego Rzymu ówczesny papież, św. Pius V (1566-1572) zachęcał cały Kościół do gromadzenia się armii „wojowników z różańcem w ręku”. Wielu kronikarzy potwierdza, że w ów niedzielny poranek, patrząc z okna swego mieszkania, miał doznać wizji zwycięstwa pod Lepanto, dlatego przypisał je Matce Bożej Różańcowej. Dziś wspólnotom Kościoła w Europie nie zagraża flota turecka, ale o wiele większe niebezpieczeństwa, które atakują nas od zewnątrz. Trzeba stawić im czoła i wielu synów Kościoła podejmuje taką walkę, dlatego musimy ich wspierać naszą modlitwą.
Różaniec inspiracją do tworzenia na gruncie Kościoła wspólnot modlitewnych
Różaniec od zarania swoich dziejów posiadał bardzo mocny rys wspólnotowy, jednakże działało to na znanej nam z historii zasadzie tzw. „pospolitego ruszenia” - kiedy zagrażało jakieś niebezpieczeństwo, słano wici mobilizujące do modlitwy. Dominikanin Jakub Sprenger (1436-1495), będąc proboszczem w Kolonii, w święto Narodzenia NMP, 8 września 1275, zakłada pierwsze Bractwo Różańcowe, które stało się jakby regularnym oddziałem walki duchowej za pomocą różańca jako oręża. Należący do Bractwa każdego dnia modlili się na różańcu. Taka forma znalazła uznanie we wspólnocie naszego Kościoła i odtąd, niczym grzyby po deszczu, powstają Bractwa Różańcowe, również w Polsce: we Wrocławiu - 1481r., w Krakowie - 1484r.,w warszawskim konwencie św. Jacka - 1604r., w Poznaniu - 1630r. Wiele wieków później ojciec św. Leon XIII pisał w encyklice Ubi primum: „Bractwo różańcowe zostało ustanowione w tym celu, ażeby wielu złączonych miłością bratnią zachęcić do oddawania czci Najświętszej Pannie Maryi i uproszenia Jej opieki wspólną modlitwą, przez ową najsłodszą formę modlitw, od której samo bractwo otrzymało swą nazwę. Dlatego, nie szukając żadnej korzyści materialnej, przyjmuje ludzi wszelkich stanów i łączy ich wzajemnie przez samo tylko odmawianie Różańca. Tym sposobem poszczególne osoby, składając do wspólnego skarbca mało, czerpią zeń wiele.”
W naszej archidiecezji ukazują się książki, dotyczące historii różnych parafii. W jednym z takich opracowań zawarty jest dekret powizytacyjny wydany dn. 27 VIII 1722 r. Wizytacja przeprowadzona na zlecenie biskupa Szembeka przez ks. Jana Metlanda wykazała ogromne zaniedbania parafii pod względem materialnym i duchowym. W zaleceniach powizytacyjnych czytamy: „Bractwo Różańcowe należy ożywić. Zalecamy śpiewanie różańca. Cześnik przemyski Stanisław Żurowski ma wypłacać na ten cel 60 florenów.” Proboszcz miał otrzymać również 120 florenów na reperację organów bądź plebanii. Z zaleceń tych wynika jasno, że biskup przemyski Szembek nie oszczędzał na sprawach duchowych i skutecznie znajdował środki na rozwój życia duchowego wśród powierzonego sobie ludu. Z biegiem czasu bractwa zaczęły kostnieć w swoich strukturach i posiadały zbyt małą moc oddziaływania na perfidne ataki różnego rodzaju „wytworów” idei oświecenia z krwiożerczą rewolucją francuską na czele. Modlitwa różańcowa została jakby zepchnięta w zacisza rodzinnych gniazd.
Wielkie zwycięstwa różańcowe rozpoczynały się od uświadomienia sobie wzrastającej fali zła. 13 marca 1825 r. papież Leon XII ogłasza encyklikę Quo graviora mala, która rozpoczyna się następującymi słowami: „Im większe nieszczęścia zagrażają trzodzie Chrystusa, Boga i naszego Zbawiciela, tym większej troski w ich odwróceniu powinni użyć Biskupi Rzymscy w osobie błogosławionego Piotra, Księcia Apostołów, któremu została powierzona władza przewodzenia tej trzodzie. Do nich bowiem należy, jako postawionych na najwyższym miejscu w Kościele zwracać uwagę na najodleglejsze nawet zasadzki jakie wynajdą nieprzyjaciele imienia Chrystusa w celu zniszczenia Jego Kościoła (chociaż i tak nie zdołają tego uczynić). Dlatego Biskupi Rzymscy powinni przestrzegać wiernych o tych niebezpieczeństwach i swoim autorytetem je uśmierzać.” To właśnie słowa owej encykliki zainspirowały Paulinę Jaricot do założenia Żywego Różańca. Paulina często modliła się na różańcu, znała obraz przedstawiający św. Dominika, za pomocą różańca wydobywającego dusze z otchłani piekła. Postanowiła zatem szukać ludzi, którzy poprzez modlitwę różańcową postawią tamę złu. Wymyśliła prostą strategię polegającą na tym, że jeżeli się znajdzie 15 osób i każda z nich codziennie będzie modlić się, rozważając jedną tajemnicę różańca, wówczas powstanie Żywy Różaniec. Dzieło w szybkim tempie się rozwijało, dlatego jego Założycielka udała się do biskupa Soyz z La Rochelle, aby pozwolił wprowadzić tę formę modlitwy w diecezji. Biskup zwrócił się do Pauliny: „A tamten dawny różaniec już umarł? Nie – odpowiedziała- śpi tylko, a ja go chcę obudzić”. Zgoda biskupa i błogosławieństwo papieży przyczyniły się do powstania potężnej armii ludzi, piętnastoosobowych oddziałów, które Jan Paweł II zwiększył do dwudziestu, posługujących się różańcem w walce ze złem. Wobec zła, które zagraża naszemu życiu, nie można być obojętnym, lecz trzeba stanąć do walki. Aby to uczynić, należy przebudzić „śpiących rycerzy z różańcem w ręku”.
Na zakończenie tej katechezy warto zacytować słowa Jana Pawła II: „Chciałbym wam przekazać wiele wskazań, ale zostawiam z nich tylko jedno – podstawowe: kochajcie święty różaniec i rozpowszechniajcie tę praktykę we wszystkich środowiskach, w których się znajdziecie. Jest to modlitwa, która formuje was w szkole żywej Ewangelii, wychowuje waszą duszę do pobożności, czyni wytrwałym w dobru, przygotowuje do życia, a przede wszystkim czyni was miłymi Najświętszej Dziewicy, która będzie was strzec i bronić przed zasadzkami złego. Proście Maryję również za mnie, a ja powierzam każdego z was Jej matczynej opiece.”
Ks. Jan Smoła